"Na tydzień zamknięto mnie analogowej bazie kosmicznej". Kulisy pracy naukowca
Razem z dr Agatą Kołodziejczyk pracujesz w analogowej bazie kosmicznej, która symuluje warunki panujące w kosmosie. Jak trafiłeś do tego szalenie ciekawego miejsca?
Razem z przyjacielem złożyłem podanie o staż i dostałem pozytywną odpowiedź. Byłem najszczęśliwszy na świecie, gdy okazało się, że mogę wziąć udział w tym projekcie badawczym. Co tam robimy? Żyjemy w pomieszczeniu, które przypomina warunki w kosmosie — nie dochodzi tam światło słoneczne, panuje uciążliwy hałas, a w tle znajdują się najróżniejsze urządzenia badawcze. Standardowa misja trwa mniej więcej siedem dni, ale zdarzały się też miesięczne.
Co takiego masz w CV, że przyjęto cię do tej misji?
Z wykształcenia jestem biochemikiem i bioinformatykiem, ale od dzieciństwa pasjonuje mnie kosmos. W wieku siedmiu lat dostałem od rodziców pierwszy teleskop — dobrze pamiętam, jak z fascynacją wspólnie z mamą i tatą oglądaliśmy gwiazdy oraz Marsa. Ogromną rolę w rozwinięciu moich zainteresowań odegrała nauczycielka ze szkoły podstawowej, która specjalnie po godzinach zostawała, by tłumaczyć mi dodatkowe zagadnienia z astronomii.
Zadam pytanie, które przychodzi do głowy wielu laikom. Po co analogowa baza kosmiczna, skoro nie potrafimy uzyskać stanu nieważkości?
Owszem, uzyskanie stanu nieważkości na Ziemi u ludzi jest bardzo kosztowne i krótkotrwałe (używa się do tego tzw. lotów 0G, w trakcie których samolot jest poddawany specyficznym wirującym ruchom - przyp). W habitacie mamy za to unikatowe urządzenie na skalę Europy — RPM. To maszyna, która jest w stanie symulować mikrograwitację dla mikroorganizmów roślinnych. Innymi słowy: w naszej bazie glony będące w specjalnej zawiesinie wprowadzamy w stan symulujący nieważkość, by sprawdzić, czy i jak w warunkach kosmicznych zmieniają się ich właściwości biologiczne. Z takich badań może na przykład okazać się, że pewien niepozorny organizm ma rewelacyjne właściwości i świetnie może sprawdzić się w kosmosie.
A ty co konkretnie badasz w habitacie?
Jako biochemik i bioinformatyk prowadzę badania nad ekstremofilami czyli organizmami, które są wstanie przetrwać w skrajnych warunkach. Ich ogromne zdolności adaptacyjne na Ziemi pozwalają sądzić, że mogą poradzić sobie również warunkach kosmicznych. W tej chwili sprawdzam wydajność redukowania dwutlenku węgla przy jednoczesnej produkcji tlenu przez jedne z takich organizmów. Co ciekawe, są one potencjalnie "kosmicznie" trwałymi roślinami, żyjącymi w ekstremalnie wysokich temperaturach, w których mało który organizm mógłby sobie poradzić. W tym miejscu muszę jednak dodać, że habitat nie jest laboratorium i sporo wyników - w tym także moich - musi zostać sfinalizowana w laboratoriach zawierających znacznie bardziej zaawansowane sprzęty.
Czy w habitacie hodujecie jakąś roślinę, która może was zabić?
(Śmiech) Takich jeszcze nie ma. Eksperymentalnie budowaliśmy hodowlę karaluchów, które sprawdzaliśmy w ekstremalnych warunkach i ciśnieniach.
Na Ziemi to pies jest najlepszym przyjacielem człowieka, czy w kosmosie będzie nim karaluch?
Generalnie będą to te organizmy, które nas nie zabiją. Gdybym miał typować, wskazałbym niektóre bakterie i właśnie karaluchy. Być może również małpy, choć tutaj takiej pewności nie mam. Musimy pamiętać, że każdy, nawet najtrwalszy organizm, ciężko znosi warunki kosmiczne.
Dużo w tej rozmowie mówimy o mikroorganizmach, a co z ludźmi? Co jest najtrudniejszego w zamknięciu się na tydzień (lub więcej) w stacji badawczej bez dostępu do światła?
Każdy człowiek inaczej przeżywa izolację. Dla niektórych ogromnym problemem jest mała przestrzeń, na jakiej się znajdujemy, co powoduje u nich lęki klaustrofobiczne, inni z kolei ciężko znoszą huk, jaki wydaje z siebie wentylacja, w związku z czym pojawiają się problemy ze snem i rozdrażnienie. Mi osobiście największy problem sprawia brak możliwości obcowania z naturą. Zamknięcie w habitacie dostarcza wielu obserwacji natury psychologicznej u samych kandydatów na astronautów. Tygodniowy trening pozwala wstępnie sprawdzić interakcje między członkami załogi i ich zdolność do rozwiązywania problemów – np. technicznych, zażegnywania kłótni, czy nawiązywania współpracy.
Ciekawią mnie też prozaiczne kwestie: jak jesteście ubrani, co jecie, co pijecie?
W momencie wejścia do bazy jesteśmy ubrani w skafandry, takie same, jak te wykorzystywane przez Europejską Agencję Kosmiczną. W zależności od typu ćwiczenia niekiedy je zdejmujemy i poruszamy się po naszej przestrzeni w samych podkoszulkach. Żywność specjalnie nie różni się od tej, którą jemy na co dzień — w bazie mamy dużo sałat, serów, czy węglowodanów w postaci krakersów. Jeśli chodzi o napoje, to w zdecydowanej większości pijemy wodę butelkowaną. Musimy ściśle przestrzegać przygotowanej dla nas diety, licząc na wadze każdy gram pożywienia. Dlatego na luksus taki jak kawa możemy pozwolić sobie tylko wtedy, kiedy jest wyraźne polecenie w instrukcji – w przeciwnym razie mogłoby to negatywnie wpłynąć na wyniki badań, których jesteśmy poddawani podczas misji.
Materiał filmowy poświęcony waszemu habitatowi można zobaczyć w kampanii "Wielkie małe historie" National Geographic. Słyszymy tam, że pobyt w tym odizolowanym miejscu wpływa na percepcję czasu. Co to oznacza?
Każdy organizm posiada rytm wyznaczony przez porę dnia i nocy. W naszej bazie nigdy nie wschodzi Słońce, zatem cały czas działamy w towarzystwie sztucznego światła, nie wiedząc, jaka pora dnia jest na zewnątrz. Organizm człowieka praktycznie nie zaznaje nocy, przez co stara się wypracować nowy system, w którym jest bardziej aktywny i potrzebuje mniej snu. Skutkiem ubocznym jest zupełna zmiana rachuby czasu. Długofalowo jest to wyczerpujące, jednak odpowiada to warunkom, jakie możemy zastać w kosmosie. Zresztą nie wiem, czy wiecie, ale astronauci mało sypiają, czasami wystarczą im 3-4 godziny na dobę. Stan nieważkości powoduje mniejsze obciążenie dla mięśni, przez to są one skłonne do szybszej regeneracji.
Co by się ze mną stało, gdybym jutro nieprzeszkolony wyleciał w kosmos?
Zupełnie przypadkowa osoba mogłaby po prostu zginąć, bo kosmos to takie miejsce, w którym co chwilę przekraczane są limity organizmu. Największym ryzykiem są przeciążenia. Zwykły śmiertelnik nawet nie jest w stanie wyobrazić sobie napięć, jakie powstają przy starcie "rakiety". Inną kwestią jest radiacja znajdująca się przestrzeni kosmicznej, która może okazać się śmiertelna dla "słabszych" i bardziej wrażliwych organizmów.
Czy twoim celem jest lot w kosmos?
Podejrzewam, że prawie każdy — ja też — chciałby chociaż raz w życiu polecieć i zobaczyć wszechświat z innej perspektywy, jednakże moim nadrzędnym celem życiowym jest rozwijanie nauki, tak żeby umożliwić taką podróż innym ludziom. Mnie osobiście jest ciężko przetrwać bez natury i zieleni, ale wiem, że są osoby, które marzą, aby funkcjonować i osiedlić się gdzieś daleko od Ziemi. To wspaniały cel do osiągnięcia. Przez nasz habitat przeszło ponad 200 osób, z czego niektóre z nich są blisko celu, jakim jest lot w przestrzeń. Być może nawet za parę lat usłyszymy o nich, jako o pierwszych polskich astronautach.
Czym jest dla ciebie kampania National Geographic "Wielkie małe historie"?
To świetna kampania, która pokazuje, że również w Polsce dzieją się fantastyczne i przełomowe projekty, o których nie zawsze jest głośno. Mam nadzieję, że dzieląc się swoimi doświadczeniami z habitatu, mogę kogoś zainspirować do podążania własną ścieżką, wbrew przeciwnościom. Chciałbym, żeby młodzi ludzie nie bali się pracować nad odważnymi pomysłami, które być może zmienią świat na lepsze.