Polak na tropie Bursztynowej komnaty. "Wartość tego skarbu to przynajmniej pół miliarda dolarów"
Tomasz Stachura jest bohaterem kampanii "Wielkie małe historie" National Geographic, która ukazuje pasjonatów i współczesnych odkrywców. Kanał dociera do najróżniejszych, czasami niespodziewanych zakątków w naszym kraju, by przedstawić widzom pionierów, których działania przecierają ścieżki i wytyczają nowe kierunki na światową skalę. Poprzez krótkie formy filmowe wyświetlane na antenie stacji widzowie będą mogli poznać te osoby i zainspirować się ich osiągnięciami.
Bursztynowa komnata, czyli pomieszczenie z bogatą złoto-bursztynowo dekoracją ścienną, wykonaną na początku XVIII wieku na zamówienie króla Fryderyka Wilhelma I, zostało skonfiskowane przez nazistów podczas II wojny światowej. Hitlerowcy bezwstydnie chwalili się swoim łupem. Przy odrobinie szczęścia, każdy mógł napawać się blaskiem cudownego zabytku, ponieważ ten na jakiś czas został wystawiony do zwiedzania w Königsbergu, czyli dzisiejszym Kaliningradzie.
Jednak gdy sytuacja na froncie zaczęła się przechylać się na korzyść Armii Czerwonej, naziści szukali wszelkich sposób, by ochronić swoje skarby. W panice rozebrali "komnatę", spakowali ją w skrzynie i wywieźli. Gdzie? O to do dziś spierają się historycy. Istnieje prawdopodobieństwo, że ten cudowny skarb został zatopiony nieopodal polskiego wybrzeża w trakcie transportu. Niewykluczone też, że skarb zniszczono, gdy pod koniec wojny alianci zbombardowali Królewiec.
Poza zagadką losów Bursztynowej komnaty tym, co podsyca dyskusje ekspertów jest wartość skarbu. Niektórzy twierdzą, że w pełni skompletowana komnata byłaby dziś warta pół miliarda dolarów, inni zaś mówią nawet o miliardzie. Nic więc dziwnego, że temat ten wzbudza ogromne zainteresowanie.
Gdzie jest Bursztynowa komnata?
Jednym z poszukiwaczy komnaty jest Tomasz Stachura – bohater odcinka serii National Geographic "Wyprawa na dno" poświęconego poszukiwaniu tego zaginionego skarbu. Gdyński nurek od blisko 40 lat eksploruje i fotografuje zatopione statki ukryte na dnie Bałtyku. Umiejętności, które posiadł, pozwalają mu dotrzeć do miejsc nieosiągalnych dla zwykłych śmiertelników. Jest niczym detektyw, który najpierw pracuje z historykami nad ustaleniem dokładnych lokalizacji wraków, by później zejść na dno, próbując ułożyć z tych klocków najbardziej prawdopodobną narrację. - Niekiedy wchodzę do drzwi, w których ostatnio ktoś przekręcił klucz 200 lat temu - mówi Stachura, opisując swoją pracę.
Bałtyk - ze względu na niskie zasolenie i natlenienie - fantastycznie konserwuje stare, drewniane statki, przez co stare wraki wyglądają, jakby leżały tam od wczoraj. Gdy do tego dodamy fakt, że Zatoka Gdańska była świadkiem wielu tragicznych scen - mowa tutaj choćby o wojnie polsko-szwedzkiej czy II wojnie światowej - to nasze morze zaczyna jawić się jako wyjątkowe cmentarzysko z wieloma nieodkrytymi tajemnicami. Szacuje się, że w Bałtyku spoczywa kilkadziesiąt lub nawet kilkaset tysięcy wraków z różnych epok.
Czy jedną z tych tajemnic jest właśnie Bursztynowa komnata? Być może. Zespół prowadzony przez Stachurę podejrzewa, że cenny ładunek mógł znaleźć się we wraku parowca Karlsruhe. Jednostka pływająca, której głównym zadaniem było ewakuowanie Niemców przed planowanym atakiem Armii Czerwonej na Prusy Wschodnie w 1945 r., wywiozła nie tylko uchodźców, ale także towar cargo: pojazdy wojskowe, porcelanę oraz wiele skrzyń z nieznaną zawartością. I właśnie w tych ładunkach miałaby się znajdować komnata.
Karlsruhe zatonął 13 kwietnia 1945 r. po tym, jak został wykryty przez radzieckie samoloty. Uratowano około 100 osób. Miejsce spoczywania wraku długo pozostawało nieznane, jednak po latach prac z materiałami źródłowymi oraz dzięki dobrze przygotowanej akcji nurków, zespół Stachury odnalazł go niedaleko brzegu na północ od Ustki. To absolutny przełom w badaniu bałtyckich wraków.
- Poszukiwania wraku Karlsruhe trwały około roku. Jak przebiegały? Dysponowaliśmy raportami radzieckich pilotów, którzy w 1945 r. przeprowadzili atak na ten parowiec. Problem w tym, że było w nim pięć różnych pozycji ewentualnego zatonięcia, które były oddalone od siebie o wiele kilometrów. W celu ustalenia miejsca spoczynku statku dodatkowo posłużyliśmy się rybackimi mapami zawierającymi lokalizację zalegających na dnie Bałtyku różnego rodzaju przeszkód, w tym wraków. Później przy pomocy echosondy zbadaliśmy wszystkie potencjalne wraki. Tylko jeden z nich swoimi rozmiarami niemal dokładnie odpowiadał parowców - powiedział Stachura, ilustrując trudny proces poszukiwania Karlshrue.
Szuka skarbu, choć nie liczy na miliony
Stachura nie zamierza poprzestawać na samym odnalezieniu wraku. On i jego międzynarodowy zespół rozpoczęli podwodną akcję archeologiczną mającą na celu odkrycie wszelkich tajemnic. Poszukiwanie Bursztynowej komnaty to jeden z wielu rozdziałów tej fascynującej historii. Zespół poszukiwawczy najpierw przez 12 dni prowadził badania, w czasie których sfotografowano i sfilmowano Karlsruhe tak, by zapewnić sobie materiał analityczny pod przyszłe poszukiwania.
Stachura jednak tonuje nastroje i twierdzi, że jest dopiero na początku odkrywania zagadki Karlsruhe i potencjalnej Bursztynowej komnaty. Prace nurków są bardzo drogie, w dodatku statek spoczywa na 88 metrach, co oznacza, że na tej głębokości Stachura może bezpiecznie przebywać 35-40 minut.
Kolejną kwestią są pozwolenia. Mimo że pan Tomasz odnalazł Karlsruhe i ogłosił światu jego lokalizację, to nikt "za zasługi" nie da mu prawa do penetracji wraku. Pozwolenie na badania musi wyrazić Narodowe Muzeum Morskie. Specjaliści boją się, że znalezisko może stać się "drugim złotym pociągiem", dlatego uzyskanie odpowiednich dokumentów wymaga przejścia wieloetapowej ścieżki formalnej.
Stachura - co oczywiste - nie planuje wzbogacać się na wraku Karshrue. Jak mówi, gdyby chciał ograbić ten zabytek, wybrałby się w sekretną podróż na dno i zabrał wszystko, co możliwe. Nurek robi to z czystej pasji. Marzy o tym, by na dno wybrała się międzynarodowa i dobrze dofinansowana wyprawa. Czy jest na to szansa? Teoretycznie tak. Bursztynowa komnata łączy bowiem trzy kraje, które mogłyby połączyć siły. W 1945 r. jej właścicielami byli Rosjanie, choć samo dzieło było wykonane w Gdańsku. Swoje mogliby też dołożyć Niemcy.
W 2022 r. Stachurze udało się uzyskać zgodę na wyłowienie jednej ze skrzyń Karlsruhe, a całej akcji towarzyszyły kamery National Geographic. Efekty prac nurków możemy zobaczyć w jednym z odcinków 5. sezonu serialu "Wyprawa na dno" na antenie National Geographic. W epizodzie widzimy kulisy szeroko zakrojonej akcji zespołu, który wyławia skarb i otwiera go na oczach kamer.
Czy Polakom udało się zbliżyć do rozwiązania tej zagadki? Co do powiedzenia na temat Bursztynowej komnaty mieli ci, którym udało się przetrwać zatonięcie Karshrue? Tego dowiecie się oglądając premierowy odcinek "Wyprawy na dno" ze Stachurą w roli głównej.
O kampanii "Wielkie małe historie"
„Bałtyk zachowuje wraki w sposób niespotykany na świecie” \| Tomasz Stachura, nurek wrakowy
Tomasz Stachura jest nie tylko bohaterem serialu National Geographic, ale także jedną z twarzy kampanii "Wielkie małe historie" National Geographic o polskich pasjonatach i odkrywcach. Każdego dnia gdzieś w naszym kraju dzięki ich wiedzy, uporowi, innowacyjnemu myśleniu i poświęceniu tworzy się historia i kształtuje przyszłość. "Od lat śledzę historie opowiadane przez National Geographic, więc to, że mogę być jedną z twarzy tej kampanii, jest dla mnie bardzo ważne. Często zapominamy, że i w Polsce są rzesze pasjonatów, którzy robią fantastyczne rzeczy, i powinniśmy być z nich dumni. Cieszy mnie, że kampania skupia się na lokalnych bohaterach. Podoba mi się też jej przewrotna nazwa. Zostawia miejsce na każdą historię, niezależnie od skali, bo każda opowieść ma znaczenie" - powiedział.